Zatrzymałam się w Contamanie na kilka dni podczas dłuższej podróży na północ rzeką Ucayali i kompletnie zakochałam się w tym miasteczku. Gdybym miała kiedyś zamieszkać na stałe w Amazonii, to chyba właśnie tutaj. Contamana to niewielka mieścina, płynnie wtopiona w krajobraz dżungli i rzeki, zaopatrzona akurat w te kilka sklepów i knajpek, które doskonale zaspokajają bieżące potrzeby, ale zawsze zawierają pewien brak. I tenże brak sprawia, że można poczuć się cudownie daleko, a po podróży docenić to, co ma się blisko.
Popatrzmy zatem, co można, a czego nie można w Contamanie. Otóż można na przykład:
– siedzieć na brzegu Ucayali i wypatrywać wieczorem delfinów wyskakujących nad wodę.
– Można popijać piwko w barze na platformie przy ogłuszającej cumbii.
– Można swobodnie łazić o każdej porze po kolorowych ulicach: (absolutny ewenement w Amazonii – niski poziom przestępczości!!!)
– Można też podziwiać rewelacyjne murale na domach, murach i płotach:
– Można konsumować przepyszne owoce i ryby:
– Można wpaść do stodoły czy garażu na Internet i Call of Duty:
– Można wyleźć na wzgórza widokowe za miejscowymi dzieciakami w roli przewodników:
…
Czego zaś nie można? – Chociażby zakupić sprzętu turystycznego; namiotu, porządnych butów czy mocniejszych repelentów. Wszelkie akcesoria praktyczne i ochronne niezbędne na dłuższe wyprawy do puszczy trzeba przywieźć ze sobą. A jest gdzie łazić – około 20 km motorikszą za miastem kończy się droga i rozpoczyna się naprawdę powalający widokami rezerwat Sierra del Divisor, który sięga aż do granicy brazylijskiej.
Fotka poglądowa, początek szlaku:
Jak widać, można udać się też na solidny trekking po dżungli – ale o tym w osobnym odcinku.