Witam ponownie po zakończeniu badań i relokacji na stary kontynent 😊 Trzecia wyprawa dobiegła pomyślnie końca, a na finiszu była tak wypełniona pracą, że posty na fejsie musiały zejść na dalszy plan. Niebawem wrzucę relacje z jeszcze kilku fajnych miejsc, które udało mi się odwiedzić podczas długich rejsów. Tymczasem jednak pomyślałam o czymś innym. Pomyślałam mianowicie o tym, aby opowiedzieć Wam, czym ja się właściwie zajmuję w tej Amazonii oprócz pływania rzekami i trzaskania fotek.
Najogólniej mówiąc – robię badania do pracy doktorskiej o tzw. zdrowiu na pograniczu kultur. konkretnie: na pograniczu kultury amazońskiej społeczności Shipibo-Conibo oraz kultury mainstreamowej, peruwiańskiej, solidnie przyprawionej kulturą zachodnią. Jest to temat tak złożony, że aż boję się go zaczynać. Cierpię bowiem na „chorobę perfekcyjnej werbalizacji” – po sto razy umiem zadręczać się tym, czy wyjaśniłam daną sprawę: a) trafnie i b) wyczerpująco. Przypominam sobie jednak usilnie, że jest to ideał dość abstrakcyjny, że język jest generalnie niedoskonały, i że nigdy nie będzie na nic więcej czasu niż teraz. Zatem do rzeczy.
Co właściwie siedzi pod tym ciężkim jak kamień określeniem: „problem zdrowia na pograniczu kultur? – Po pierwsze: odmienne koncepcje zdrowia i choroby, mocno uzależnione od kultur, światopoglądów, i wartości. Po drugie: różnorakie podejścia i sposoby leczenia, wykształcone w tych kulturach oraz obciążone – po każdej stronie – masą stereotypów, postkolonialnych wyobrażeń oraz solidnym, ludzkim ładunkiem nadziei. Po trzecie: wyzwania i kłopoty związane z pogodzeniem tego wszystkiego w ramach krajowego systemu zdrowia. Po czwarte – wymiar polityczny owych wyzwań i kłopotów. Tam, gdzie medycyna postrzegana jest jako element tożsamości kulturowej, wybór danych praktyk leczniczych potrafi stać się osobistym lub zbiorowym statementem politycznym. A moje zadanie dodatkowo polega na opowiedzeniu, co się stało z tym wszystkim w czasie niedawnej pandemii.
Siedzę więc na obrzeżach Pucallpy w Yarinacocha i spotykam się z różnymi ludźmi, którzy parają się szamanizmem, zielarstwem, medycyną naturalną i tzw. „zachodnią”. Są wśród nich maestros i maestras, czyli starsi specjaliści i specjalistki medycyny tradycyjnej Shipibo. Są też młodzi aktywiści indiańscy – zielarze i zielarki. I są również Peruwiańczycy – najczęściej lekarze i pielęgniarki – pracujący w lokalnych szpitalach i przychodniach. Poznajemy się podczas różnych wydarzeń, imprez, czasem oficjalnie – przez propozycję wywiadu, a czasem nieformalnie – przez znajomych, w gronie rodzinnym.
Aby poszerzyć ten krąg, poznać lokalne realia i w jakiś sposób zrewanżować się też społeczności, angażuję się w masę zajęć pobocznych – pomagam w organizacji wydarzeń, asystuję ekipie medycznej, redaguję dokumenty, uczę angielskiego dzieciaki w miejscowej szkole, a czasami po prostu dosypię nieco hajsu z mojego stypendium – np. na żarcie dla pacjentów kliniki czy na tablicę szkolną. W wolnych chwilach chodzę na lekcje języka shipibo, aby nieco lepiej pojąć ten specyficzny świat. Wieczorami zaś prowadzę dziennik, w którym zapisuję wszystko co udało mi się pojąć, a najczęściej to, czego nadal nie pojmuję.
I tak to leci, miesiąc za miesiącem. Kiedy już znamy się wszyscy wystarczająco, aby wywiady przebiegały w swobodnej atmosferze (lub kiedy po prostu nie ma już czasu), umawiam się z każdą osobą na około dwugodzinne, nagrywane konwersacje. Rozmawiamy o tym jak się tutaj żyło i leczyło tuż przed pandemią, w trakcie pandemii i teraz; o wzajemnym stosunku współistniejących tutaj medycyn – tej z lasu, przekazywanej ustnie z pokolenia na pokolenia i tej zachodniej – nauczanej na uniwersytetach; o powszechnych obustronnych uprzedzeniach i o szansach współpracy między szamanem a lekarzem. I o systemie zdrowotnym, kulejącym, skorumpowanym, ale jakoś zipiącym jeszcze na przedmieściach. Siłą rzeczy wchodzimy na tematy polityczne.
Powiem tak: nie jest łatwo przeprowadzać takie rozmowy z ludźmi, którzy wyrośli w zupełnie innej kulturze. W zasadzie każdą rozmowę wypada zaczynać od ustalenia co rozumiemy przez najbardziej podstawowe pojęcia: zdrowie, choroba, medycyna, lekarz. W świecie Shipibo stan fizyczny organizmu to zaledwie jeden, i to nie najważniejszy, aspekt zdrowia jako takiego. Nadrzędną sprawą jest utrzymywanie zrównoważonych, dobrych relacji z CAŁYM otoczeniem – na które składa się rodzina, sąsiedzi, społeczność, las, rzeka, poszczególne rośliny, zwierzęta i duchy. Chorobę czy wypadek interpretuje się jako konsekwencję zaburzenia tej czy innej relacji, w postaci konfliktu, obrazy, złości. Rośliny traktuje się podmiotowo i szuka się wśród nich sprzymierzeńców. Ponadto ogromnie ważną rolę pełnią sny, jako przestrzeń wspólna wszystkiego ze wszystkim, co na jawie trudno skomunikować. Tu można rozmówić się z przodkiem, stoczyć pojedynek na śmierć i życie z demonami, poznać duchy poszczególnych roślin leczniczych i wynegocjować ich wsparcie. Można otrzymać przestrogi i wizje dotyczące teraźniejszości i przyszłości, i można niestety także paść ofiarą ataków magicznych.
Niesamowicie ciekawie jest obserwować, jak ten światopogląd spotyka się, przeplata i układa ze współczesnym spojrzeniem na rzeczywistość. Znaczna część moich rozmówców to w końcu osoby wykształcone, o bardzo różnych poglądach, sporo podróżujące, na co dzień mieszkające w mieście – amazońskim mieście, ale jednak. Dla nich pogodzić ze sobą to wszystko jest aktualnie największym wyzwaniem. Jak korzystać z tego świata, zachowując siebie? I co to właściwie znaczy?
Wszystkie te rozważania muszę teraz przemyśleć i opisać w mojej pracy. Aby to zrobić, będę przesłuchiwać uważnie i wielokrotnie dziesiątki godzin nagrań, notując wszystko z oznaczeniem minut i sekund, aby móc później wrócić do danego fragmentu. Aby ułatwić sobie pracę tworzę na początku rozmaite kategorie – konkretne aspekty tematu, najczęściej przewijające się wątki, budzące najwięcej emocji, motywy nieprzekładalne, specyficzne słownictwo i wiele wiele innych. Przez najbliższe miesiące będę słuchać i pisać, pisać i słuchać.
No i mam nadzieję, że od czasu do czasu znajdę chwilę, aby wrzucić Wam tutaj parę fajnych zdjęć 😉
Bardzo interesujące badania, prosimy o więcej!