Yarinacocha, 23.06.2023.
„Doświadczam ostatnio pewnego rozkojarzenia; ciałem jestem w Yarinie, gdzie staram się kontynuować badania do mojego doktoratu, a duchem ciągle w lesie deszczowym, grzęznąc w mulistych strumykach. Wracam zatem do zdjęć i nagrań, aby podzielić się drugą częścią wyprawy do rezerwatu Sierra del Divisor.
Po opuszczeniu kryjówki obserwacyjnej przy żerowisku papug, poruszaliśmy się dalej w górę strumienia; ja, drugi turysta – Carlos, oraz nasz milczący przewodnik z maczetą. Facet nic nie mówił, ale wątpię czy dotarlibyśmy do celu, gdyby go z nami nie było. Szlak prowadził przez pozarastaną gąszczem zwężającą się rzeczkę, przez góry porośnięte dżunglą i na końcu wąwóz skalny wymagający pewnych zaawansowanych figur gimnastycznych. Nie wszystko udało mi się uwiecznić na zdjęciach – bo trasa wymagała naprawdę zbyt wiele wysiłku i uwagi, żeby non-stop bawić się aparatem. Ale, tu i ówdzie, coś niecoś zdołałam pstryknąć
Celem tego spacerku był wodospad LLanto de Anaconda, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: Lament Anakondy. Wyobrażam sobie tutaj gigawęża – mityczną Yacumamę – która siedzi ukryta w listowiu i mierzy kosym ślepiem tych wszystkich godnych pożałowania, zlanych potem, ledwo dyszących, ale upartych jak osły turystów. I zaprasza ich do tej swojej paszczy-puszczy.
Osobiście czuję się połknięta przez las „